Napad* na Czechy

Parafrazując klasyka: nadajemy z Ołomuńca

Jak pewnie niektórzy z Was wiedzą, Kulturalny Lamus odchamia się właśnie w Czechach. Myślę, że wybaczycie mi tę odmianę, o Lublinie i kraju ojczystym nie zamierzam zapominać - zresztą już na za dwa tygodnie szykuję dla Was pewną polską niespodziankę. Ostatecznie też, pomimo postępującej bohemizacji (,,zastawka" czy ,,frajer" już nigdy nie będą tym samym), wciąż przecież czytam polskie książki i czasopisma, a wszechobecne czeskie reklamy nie są w stanie zupełnie wyprzeć polskiej strony internetu. Nie będzie Youtube pluł nam w twarz!

Lamus na czeskiej ziemi

1. Dlaczego? 2. Dlaczego Czechy? 3. Dlaczego Ołomuniec?

1. Dlaczego nie? Swoje chwalicie, cudzego nie znacie. Ołomuniec jest piękny.
2. Czechy od zawsze kojarzą mi się z czymś totalnie dziwnym (oczywiście nie odbieram Chinom pierwszego miejsca w tej kategorii), zabawnym i odrealnionym. Od języka począwszy, na naszym pozornym podobieństwie skończywszy. Jako że kocham wszystko, co jest uroczo odgięte od ,,normy", postanowiłam zanurzyć się na chwilę w tym świecie i poobserwować czeską rzeczywistość. Tym bardziej, że wybrałam czeski temat pracy magisterskiej. 
(No dobra, dawali tu duże stypendium). 
3. Ołomuniec jest piękny. Mają tu Instytut Konfucjusza, będę więc mogła uczyć się chińskiego na miejscu. I nie jest Pragą. Super, biorę!
Nie żebym nie lubiła Pragi. Po prostu trochę mi się już przejadła. Poza tym jest przereklamowana. Miasto-widmo, ot co. Do tego kupa ludzi i opary stolycy - nie, dziękuję. 

Co już mnie urzekło:

1. Miasto - przepiękne. Zresztą, zobaczcie sami:

Pivny raj


Katedra św. Wacława



2. Ivan Theimer (rzeźbiarz) - mój idol. Będzie o nim notka, więc nie będę się tutaj rozwodzić. Żółwie gwałcące ludzi, święci trzymający delfiny i takie tam. Nie spocznę, dopóki nie dowiem się, o co mu chodzi. W każdym razie efekt jest wspaniały:



3. Język. Jak stwierdziła moja nauczycielka czeskiego: ,,Albo wy mówicie dziwnym czeskim, albo my dziwnym polskim". Jeżeli normalne słowo brzmi po czesku ,,maminka", to ja naprawdę nie chcę znać ich zdrobnień. 
Kiedy ktoś zacznie się przy Tobie krztusić, zawsze możesz powiedzieć: Strč prst skrz krk (Przełóż palec przez gardło) - jeśli nawet nie zrozumie polecenia, to z wrażenia na pewno mu przejdzie.

4. Chiński po czesku <3

5. Słodycze. Naprawdę, gdzie nie pojadę, mam wrażenie, że Milka bardzo nie lubi Polski. Albo wykupiliśmy wersję demo. Pomijając nawet Milkę - ogromny wybór  w s z y s t k i e g o. Ich półki ze słodyczami wyglądają jak połączenie naszych z lat 90. i obecnych. 

6. KOFOLA
Ci, którzy nie mieli szczęścia jej posmakować toczą odwieczny spór o to, co jest lepsze: Cola czy Pepsi? Otóż spór ten jest bez znaczenia. Moi biedni nieszczęśnicy, odpowiedź może być tylko jedna: Kofola!

kradzione z: http://tn.nova.cz/clanek/zpravy/ekonomika/kofola-dostala-pokutu-13-5-milionu-korun.html

Co mnie NIE urzekło:

1. Żarcie.
Brak dobrej szynki w sklepach to zbrodnia na ludzkości. Niewybaczalna. Na szczęście dojechał mi schab z domu - można żyć. 

2. Brak sklepów. 
Podobno jest  k i l k a. Codzienne wyprawy tramwajem po chleb czy masło - czemu nie? Za to co kilometr jest kwiaciarnia. Widocznie Czesi częściej przepraszają swoje kobiety, niż jedzą. 

3. Piąte piętro w akademiku, w którym nie ma wind. Na którym oczywiście mieszkam. 

Zdjęć jak zawsze mało i brzydkie, trzymamy poziom.
Ogólnie jest uroczo. Z balkonu widzę cmentarz i krematorium. Mój przystanek nazywa się Krematorium i jest to ,,konečzna zastavka". Zatem, mój Czytelniku, memento mori.
Zwłaszcza w Czechach.

*napad - cz. pomysł


Na koniec - piosenka!






Komentarze

Prześlij komentarz