Patryk Vega, Botoks - Lamusowe wrażenia

Smutno mi, Boże. Smutno mi, kiedy stojąc za ladą księgarni, najczęściej tłumaczyć muszę, że niestety, w tej chwili nie mamy już Tajemnic Rosji Putina, Ukrytych terapii ani trzeciej części Masy. Smutno mi, kiedy włączam telewizję i oglądam wiadomości. A także wtedy,  kiedy chodzę do kina na wszystko i odkrywam, iż najtłumniej naród nasz polski, cudowny, spieszy na '50 Shades of Grey' lub na nową produkcję Vegi - smutno mi, Boże.





   Sześć seansów na dzień, brak miejsc, wśród publiczności jednostki wystrojone w markowe spodnie Adidasa. Naród się odchamia. Odchamia się skandalem i propagandą. Widokiem krwi i patologii się odchamia. Reżyser chciał trafić do wszystkich kochających skandale Polaków, tak że o spójność któregokolwiek wątku czy wszystkich ich razem trudno. Mamy tu wszystko: dobrą i złą aborcję, dobre i złe in vitro, dobrych i złych lekarzy (sercem, bo jeśli chodzi o sztukę medyczną, to każdy jest zły, wszak system tłamsi i nic się z tym nie da zrobić). To plus całe kombo krwi, gwałtów na pacjentach, korupcji, wyzysku i manipulacji koncernów farmaceutycznych oraz wielu innych, pomieszanych ze sobą i ukazanych bez większego ładu kontrowersji sprawia, że każdy posiadający jakieś zdanie Janusz oraz każda wrażliwa na jakiś problem Grażyna znajdą coś dla siebie i będą mogli spojrzeć na problem z jakiej tylko im się zamarzy strony. Na szczęście ludzie na ogół widzą to, co chcą, z dobrym odbiorem filmu nie powinno więc być problemu. Postacie są na tyle złożone, by mógł z nimi zidentyfikować się każdy. Tu nawet Gosia, która została Markiem, jest przykładnym katolikiem, który nienawidzi ciot. Autorzy robią też dobrze zarówno Grażynom oburzonym na dyskryminację kobiet w miejscach pracy i ich seksualizację, jak i Januszom, którzy mogą zobaczyć aktorki w pełnej krasie, jak je chirurgia plastyczna stworzyła. Ale tu już zapewne czepiam się zbyt subtelnych sprzeczności. 
   Realizacja również na mistrzowskim poziomie populizmu, sceny seksu zamienione na sceny plemnika pochłanianego przez komórkę jajową i temu podobne, zawieszenia w odpowiednich momentach, zbliżenia, wybuchy, rozbryzgująca się w kamerę krew i sypiące się w nią rozbite szkło. Powinni nakręcić to w 3D. Przy tych wszystkich zaletach nie warto zwracać uwagi na medyczne, prawne i psychologiczne nieprawdopodobieństwa zdarzeń czy na przerysowanie, opartych przecież na faktach, opisów sytuacji. A przy okazji, mimo że o trupach, śmierciach, aborcjach, gwałtach, film jest taki przaśny i zabawny. Żart ściele się gęsto, publiczność się bawi, potwierdzają się opinie (wszystkie), świat okazuje się znany i jednak, choć straszny, to bezpieczny - bo taki przewidywalny i ,,nasz". A złożoność i nagromadzenie problemów oraz sposób ich ukazania sprawiają, że przeciętnemu Januszowi czy przeciętnej Grażynie nie starcza narzędzi do konstruktywnej analizy i opisu tego, co zobaczyli na ekranie. Gubią się biedacy i jedyne, co mogą zrobić, to polecić film reszcie Mariuszów i Bożen - niech zobaczą na własne oczy, co dzieje się w tym kraju. 

   Nie wszyscy dali radę wytrzymać do końca. Kilka osób postanowiło odwrócić wzrok od rzuconej im w twarz prawdy i wyszło z sali. Tym, co przebrało miarkę nie były sceny zaklinowania się narządów rozrodczych psa w kobiecej pochwie, płody umierające godzinami na blaszanej tacy, przewożeni po szpitalu jako chorzy martwi ludzie ani duszący się na naszych oczach własną krwią młody chłopiec. Zbyt mocną okazała się scena, gdzie pokazany jest drwaloseksualny pan, którego w gabinecie lekarskim zmuszono do wywołania własnej ejakulacji oraz, obrazująca cały proces jej wywoływania, mimika owego pana. Cóż jednak poradzić, taki jest ,,Botoks" - brutalny, bez pardonu pokazujący wszelkie problemy polskiej służby zdrowia i jej pacjentów. Szczęśliwie całe zło medycznego świata dzieje się w jednym szpitalu na Mokotowie, co bardziej rozgarnięty Polak wyciągnie więc morał, by omijać mokotowskie punkty służby zdrowia szerokim łukiem. 

   Ogólnie nie polecam przyczyniać się do zwiększania oglądalności ,,Botoksu". Naprawdę nie warto poświęcać na to czasu ani pieniędzy. Ja długo zapewne będę próbowała zapomnieć. Świadomość, że takie filmy robione są pod gusta szerokiej rzeszy ,,szarych człowieków", którzy ochoczo ruszą przekonać się, jak jest, a w dużej mierze przytakną i będą jeszcze bardziej oburzeni i roszczeniowi, jest świadomością trudną do udźwignięcia przez co bardziej wrażliwe jednostki. Gdyby nie fakt, że posiadam unlimited, w ramach eksperymentu chodzę na wszystko i nie wydałam na ten film bezpośrednio ani złotówki, oglądając tę produkcję poczułabym się wykorzystana, moje skrzywdzone poczucie estetyki i dobrego smaku płakałoby jeszcze głośniej, a wykpiona inteligencja strzeliłaby focha z przytupem. I wówczas nie byłoby mi już nawet smutno. Wtedy, Boże, byłabym mocno wkurwiona.  



Komentarze

  1. Filmu nie widziałam, ale jeśli jest jak Pitbull (część druga, trzeciej nie odważyłam się już obejrzeć), to chyba daję sobie spokój. Bardzo podoba mi się styl recenzji oraz adekwatne wnioski ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, też nie odważę się na więcej filmów tego pana.

      Usuń
  2. O. I zaoszczędzę i lektura miła. Dziękuję za recenzję. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz