Slow Life według Lamusa Kulturalnego

Slow life... Czyli co?
Slow life to życie w zgodzie ze sobą. To skupienie się na tym, co dla nas ważne, na celach, pasjach i samorozwoju. To asertywność w codziennych wyborach i sztuka wejrzenia w siebie. To celebracja chwil bez tracenia z oczu dalekosiężnych planów. Filozofia dla tych, którzy niekoniecznie chcą zamknąć się w beczce lub przesiedzieć swoje życie na słupie, ale nie godzą się na rezygnację z kontemplacji siebie i świata. Dla których działanie nie jest rzeczą straszną, pod warunkiem, że nie staje się chaosem, w którym ciężko doszukać się sensu, celu, a często i przyczyny. To skupienie się na najważniejszych rzeczach i dążenie do nich, ze świadomą rezygnacją z wszechobecnych rozpraszaczy, które nie służą nam samym. To podejście z szacunkiem do samego siebie.


Aha, no dobra.


Witkacy już wie, co to ,,slow life"

A nie da się po polsku?
Slow food. Slow fashion. Slow business. Slow minded.
Pewnie się da. Ale heloł, wszyscy wiemy, że po angielsku to lepiej - wpada w ucho, chwyta i nie trzeba za bardzo się zastanawiać, o co chodzi. Jestem cool, bo podążam za slow life: praktykuję mindfulness i uczę się radzić sobie z FOMO. Proste. Tu najlepiej byłoby powiedzieć za Kunderą: ,,powolność". Czyli to, co zatraciliśmy w pędzie współczesnego życia. Slow life to zatem ,,powolne życie". Sam termin dalej znaczy więc tyle, co nic, zostanę zatem przy ,,slow life" z prawie czystym sumieniem. Językowego przewrotu kopernikańskiego raczej nie dokonam, a tak może przynajmniej się to jakoś wypozycjonuje. Chociaż pewnie i tak za mało razy użyłam kluczowego: slow life. Slow life. Slow life. Slowlifeslowlifeslowlife. OK. 

Ale o co Ci, Lamusku, chodzi?
Nie lubię bezkrytycznego przyjmowania zachodnich mód i terminów, które nic konkretnego nie znaczą. Ale połączenie uważności, minimalizmu, epikureizmu i stoicyzmu jak najbardziej do mnie przemawia. A to wszystko właśnie, przełożone na różne dziedziny życia, razem daje nic innego niż slow life. Kiedy pierwszy raz czytałam książkę ,,Slow life" Joanny Glogazy, wiedziałam, że zgadzam się z tym prądem i że od dłuższego czasu wprowadzam podobny sposób myślenia i postępowania w swoim życiu. Dobrze jest jednak mieć obraz całości, nakreślać plany i zdawać z nich relację przed samym sobą, dlatego pewne działania, wnioski i inspiracje będę wrzucać do mojego internetowego lamusa. Jako że staną się one częścią bloga, dodaję kategorię i wyjaśniam, dlaczego i co ona oznacza. O to mi chodzi. 
Jesienny slow spacer

A skąd Ci się to, Lamusku, wzięło?
Zaczęło się od mebli. Miałam w pokoju cztery meble, z których dwa niezmiernie mnie irytowały. Cztery meble to dalej było dla mnie za dużo. Mówiłam wszystkim, jak bardzo nie potrzebuję tego biurka, bo i tak z niego nie korzystam. Że w sumie łóżko też mnie denerwuje i chętnie bym się go pozbyła. Po latach podobnych doświadczeń, również na innych polach, o czym kiedy indziej, zrozumiałam mniej więcej, dlaczego tak mam. Odkryłam też minimalizm i zachwyciłam się. Jak bardzo, o tym też kiedy indziej. Do tego doszło zgłębianie zawiłości własnej osobowości i chęć życia w zgodzie ze sobą. Plus cała reszta odpowiedzi na egzystencjalne pytania prowadziła do wniosków, które  razem sprowadzają się do.... no do slow life. Czyli do eliminacji wszelkiej zbędności i do skupienia się na ważnych dla nas wartościach. Dla nas, to ważne. W sumie nic odkrywczego, ale czasem ciężko o tym pamiętać. Zwłaszcza wtedy, kiedy nie do końca wiemy, czego od życia chcemy i nie znamy siebie zbyt dobrze. 

Ja też chę być ,,slow".
To świetnie. Polecam książkę Joanny Glogazy i jej bloga. Wyjaśnia krok po kroku, jak uprościć swoje życie. Mnie pozwoliła usystematyzować sobie wiele rzeczy. Poza tym polecam także zakładkę ,,slow life" na Lamusie. 



To już nie będzie o książkach?
Będzie. Pewnie głównie. Ale chcę wkładać więcej ważnych i różnorodnych rzeczy do Lamusa, bo coraz częściej zdarza mi się zapomnieć o jego istnieniu. A jak zapominam o jego istnieniu, to zapominam też, że można by do niego wrzucić jakąś przeczytaną książkę czy obejrzany film.Tak to się kręci. 
Zawsze możesz omijać nowe zakładki szerokim łukiem. 

Zatem, moi drodzy, spowalniamy! Życie, jedzenie, ubiór, biznesy. I umysły.







Komentarze

  1. Ładnie. Chociaż slow food po wizycie w pewnej restauracji źle mi się kojarzy... Trzeba mieć przecież czas na resztę slow życia. W beczce siedział Diogenes, a kto żył na słupie, bo nie pamiętam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest. Ale zawsze można zająć się slow czymkolwiek innym w czasie slow czekania na nasze slow danie.
      Asceta Szymon siedział na słupie ;)

      Usuń

Prześlij komentarz