Richard Flanagan, Pragnienie


   Obok ,,Pragnienia" nie można było przejść obojętnie. Przynajmniej obok egzemplarza, na który trafiłam ja. Książka wydzielała tak intensywny zapach guana, iż nawet najbardziej statystyczny Polak znajdując się w pobliżu, poświęciłby jej nieco uwagi. Co jak co, ale farba drukarska użyta do wydruku okładki sprawia, że pozycja ta dosłownie zapiera dech w piersiach

   Zostawmy jednak złośliwości. Myślę, że nikt, kto zachęcony opisami sięgnie po ostatnią powieść Flanagana, po przeczytaniu jej nie powinien czuć się rozczarowany. Jak pisałam w swoim KULTURALNYM PODSUMOWANIU STYCZNIA, ,,Pragnienie" zasługuje na nieco więcej niż dwa zdania komentarza. Obiecywałam też, że taki komentarz napiszę. Pardon, ale tym razem nagnę święte zasady Lamusowej tradycji i z obietnicy się wywiążę. 




   Z widniejącą na okładce opinią, głoszącą, że powieść jest ,,pięknie skomponowana", nie do końca się zgadzam. Odniosłam wrażenie, że autor miał dwa zupełnie różne pomysły na fabułę, zamiast więc napisać dwie powieści, połączył je jednym szczegółem i, voila, mamy wieloaspektową, złożoną całość i dwie płaszczyzny czasowe. Śledzimy zatem z jednej strony historię życia sir Johna Franklina - niezbyt rozgarniętego pantoflarza, gubernatora australijskiej kolonii, a jednocześnie podróżnika-odkrywcę, który ginie w niejasnych okolicznościach podczas wyprawy, podejrzany o kanibalizm - oraz, z drugiej strony, historię życia Charlesa Dickensa, wielkiego pisarza, którego wdowa po sir Johnie prosi o ratowanie imienia zmarłego męża. Rozdziały poświęcone głównym dwóm wątkom - z zupełnie różną problematyką, postaciami i ogólnym klimatem - następują naprzemiennie, co mnie osobiście wybijało z rytmu i mocno irytowało. Za każdym razem, kiedy zdążyłam wczuć się w daną opowieść, gdy zaczynałam współodczuwać z bohaterem i snuć refleksje, następowała zmiana i - z uczuciem niedosytu oraz oczekując na to, co zdarzy się ,,w następnym odcinku" - z niechęcią przechodziłam do zupełnie innego świata drugiego wątku. I tak w kółko. Chociaż muszę przyznać, że sam motyw połączenia dwóch opowieści faktycznie otwiera przestrzeń dla wielu cennych interpretacji i wniosków oraz na ironiczny komentarz dotyczący podwalin zachodniej cywilizacji, która powstała w atmosferze wyolbrzymionych zasług odkrywców  i zamiecionych pod dywan zbrodni kolonizatorów. Fakt, że autorowi udało się na zaledwie dwustu pięćdziesięciu dwóch stronach umieścić tak wiele problemów, charakterystycznych postaci i bardzo subtelnych emocji oraz napisać powieść, której akcja ma miejsce wieki temu, a pomimo tego idealnie przystającą do współczesnego świata, zasługuje na duży podziw.
   Tym, czym Flanagan zachwycił mnie najbardziej, jest świetne oddawanie uczuć, wrażliwości bohaterów i złożoności relacji między nimi. W powieści pojawia się pięknie naszkicowany obraz rozpadu małżeństwa, mechanizmu oddalania się od siebie kiedyś kochających się osób i wpadania w pułapkę milczących oskarżeń. Nie można tu uniknąć refleksji na temat tego, jak mały wpływ mamy na postrzeganie nas przez innych, a także na temat siły uprzedzeń i szufladkowania innych osób, przy której nawet wieloletnia, cierpliwa miłość pozostaje niezauważana i niedoceniana. Charles Dickens to wielki i uznany pisarz, którego słowo ma realną moc kreowania rzeczywistości i wpływania na opinię społeczną, do tego głowa rodziny, przykładny mąż i ojciec. W codziennym życiu zakłada jednak maskę, chowając głęboko w sobie realne pragnienia i emocje. Jest to postać wielowymiarowa, do tego opisana bardzo sprawnym językiem. 
,,Coś w nim gasło, chociaż bardzo starał się dokładać do ognia. W towarzystwie postanowił udawać wcieloną wesołość, wolał jednak samotność. Przemawiał tu, tam i wszędzie, lecz coraz bardziej dystansował się od tego, co robił. Nigdy wcześniej nie spacerował tak dużo i często, częściej niż kiedykolwiek wyjeżdżał za granicę, a mimo to w duchu czuł się niczym zablokowane koło zębate. Nic się w nim nie poruszało."
   Za największy przywilej człowieka i jego najbardziej wartościową zdolność Dickens uznaje możliwość rozpoznawania własnych pragnień i moc przeciwstawiania się im - prowadzenia życia według własnego, rozumowo ułożonego scenariusza. Jego historia dobitnie pokazuje jednak, że los i uczucia umieją sprawić, iż nawet tak twarda osoba jak on, który po stracie swojego ukochanego dziecka potrafił dokańczać ze stoickim, zdawałoby się, spokojem zawodowe obowiązki, może zakwestionować swoje zasady i w pewnym momencie się złamać. Nasuwają się tu pytania o to, na czym powinna opierać się moralność i o to, co jest w życiu istotne. Odwieczny konflikt serca z rozumem i genialnie nakreślony bohater. 


   Interesującą jest także postać małej Mathinny, aborygeńskiej dziewczynki, która przez kaprys Lady Jane zostaje wyrwana ze swojego plemienia i poddana ,,cywilizowaniu" u gubernatorstwa. Na początku traktowana jest jak maskotka, ulubienica szaleńczo zakochanego w niej sir Johna, dla którego staje się obsesją. Lady Jane szuka w niej z kolei spełnienia swojej potrzeby macierzyństwa, choć nie potrafi i nie uważa za stosowne okazywać dziecku żadnych ludzkich uczuć. Dziewczynka nie do końca radzi sobie z panującymi w ,,cywilizowanym" świecie normami. Jednak jej powrót do plemienia uświadamia nam tylko, że jest w sytuacji patowej - nie będzie już przystawała do żadnego z dwóch obcych sobie światów. Eksperyment Lady Jane to początek tragicznego losu Mathinny, którego finalna scena jest najbardziej wstrząsającą w całej powieści. Jej historia rodzi pytania o ocenę kolonizacji, o konsekwencje wartościowania kultur, o to, w jakim stopniu pochodzenie, kultura czy kolor skóry mogą definiować ludzkie życie. 
    Flanagan mieszka na Tasmanii, czyli dawnej Ziemi van Diemena, przedstawionej w powieści australijskiej kolonii. Sprawy kolonizacji są mu więc szczególnie bliskie. Wokół tej tematyki zbudował również swoją głośną ,,Księgę ryb Williama Goulda" - podobnie jak ,,Pragnienie" inspirowaną autentycznymi wydarzeniami i postaciami, składającą się z wielu wątków powieść. Sam autor jest powodem, dla którego bardzo żałuję, że ominął mnie tegoroczny Conrad Festival (O Conrad Festivalu pisałam TUTAJ). Zwłaszcza po przeczytaniu cudownego wywiadu z nim w ostatnich ,,Książkach" jestem zauroczona - mądry, wrażliwy facet, piszący dobre książki. Czego chcieć więcej?
  ,,Pragnienie" to pierwsza książka autorstwa pana Richarda, jaką czytałam, jednak na pewno nie ostatnia. Znajduję u niego wszystko, czego chcę od dobrej literatury. Flanagan mistrzowsko oddaje człowieczeństwo i jego najsubtelniejsze przejawy, dobre, złe i takie, które wymykają się podobnym ocenom, a wszystko to w bardzo dobrym stylu i przy zachowaniu na ogół pięknego języka. Czasem tylko wpada w nadmierny patos lub trąci lekką grafomanią, ale wybaczam mu te niedociągnięcia bez mrugnięcia okiem i ... zdecydowanie chcę jeszcze!

Wybaczam też wydawnictwu i drukarni, ale, błagam, więcej tak nie róbcie...
   

   

Komentarze

  1. Naprzemienne wątki to chyba najbardziej nieuczciwy chwyt literacki. Z jednej strony denerwują, ale z drugiej strony z powieści robi się jeden wielki cliffhanger i nie da się od niej oderwać.
    A co nazwiska autora: Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl Flanagan... znaczy się, fhtagn.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz